Szatyn z lekkim uśmiechem na ustach przeciągnął
się w swoim łóżku. Zadowolony rozejrzał się dokładnie po swoim pokoju. Sam nie
wiedział kiedy to wszystko tak nagle się zmieniło. Doskonale przecież pamiętał
jak w tym samym pokoju uczuł się do ważnych klasówek czy egzaminów, to tu
przesiadywał długie godziny z kolegami z sąsiedztwa grając w gry komputerowe i
tu snuł wspaniałe marzenia o swojej wielkiej karierze. I wszystko się spełniło.
Stał się przecież utytułowanym siatkarzem, na swoim koncie miał złoty medal
Mistrzostw Europy, mistrzostwa Polski ze Skrą Bełchatów i masę nagród
indywidualnych. W momencie gdy jego dawni przyjaciele pracowali za biurkiem, a
ich niedzielnym zajęciem było siedzenie przed telewizorem i popijanie piwa, on
podróżował po całym świecie. Poznawał nowych ludzi, nowe kultury, ale przede
wszystkim robił to co kochał – grał w siatkówkę. Kiedyś myślał, że to mu
wystarczy do pełni szczęście, lecz gdy tylko poznał Maje przekonał się, jak
bardzo się mylił. Dzięki Brunetce Bartek poznał zupełnie inny świat. Zakochał
się w niej bez opamiętania, obdarzył prawdziwym, bezwarunkowym uczuciem, a w
zamian otrzymał od niej dokładnie to samo. Było jednak coś, a raczek ktoś, kto
uparcie zabijał ich miłość – jej rodzice i ich przeklęte plany co do
przyszłości Mai. Przecież była dorosła, mogła robić to co chciała i spotykać
się z kim tylko miała ochotę, jednakże jej rodzice mimo wszystko uparcie
wtrącali się do jej życia. Te ustawanie spotkań z synem ich przyjaciół,
wymyślanie jej coraz nowych to zajęć zaczynało już mocno irytować Kurka. Imię
Piotrek, działało na Szatyna jak czerwona płachta na byka i sprawiało, że miał
on ochotę wystrzelać wszystkich młodych adwokatów o tym imieniu w Bełchatowie.
Przecież to był jeden wielki absurd. Majka była z nim, zapewniała go o swoim
wielkim uczuciu do niego, a tymczasem pozwalała na te wszystkie durne kolacje i
spotkania z tym dupkiem. Coraz częściej Bartek czuł się jak piąte koło u wozu.
Kochał ją, ale wiedział, że jeżeli ich związek miał wyglądać w taki, a nie inny
sposób, to na dłuższą metę nie miało to najmniejszego sensu. Oboje się męczą,
oboje nie mogą w pełni cieszyć się swoim szczęściem, a zamknięci w czterech
ścianach mieszkania Kurka, coraz częściej doprowadzali do jakiś nerwowych i
niejasnych sytuacji, które zazwyczaj kończyły się kłótnią i łzami Majki. A to
wszystko przecież nie tak miało wyglądać. Przecież się kochali, dlaczego więc
nie mogą tak jak inne zakochane pary wyjść wieczorem na spacer po mieście,
złapać się za rękę w parku czy najzwyczajniej w świecie pożegnać się pod jej
domem krótkim pocałunkiem. Miłość nie jest grzechem, wręcz przeciwnie jest
darem, którym powinno się dzielić z innymi. A ich związek musiał być niestety
specyficzny. Musiał być naznaczony tym przeklętym piętnem i chociaż nie wiadomo
jak bardzo oboje staraliby się to zmienić to byli bezradni.
Bartek spojrzał na zegarek wiszący na jednej ze ścian. Jego wskazówki wskazywały parę minut po 11. Z uśmiechem na ustach lekko pokręcił głową. Już nie pamiętał kiedy ostatnio miał możliwość spania do tak później godziny. Ciągłe treningi i mecze szczelnie zapełniały Jego harmonogram, a chcąc chociaż parę chwil pobyć z Mają Bartek całkowicie zrezygnował z jakiegokolwiek odpoczynku podczas dnia. Gdyby tylko miał pewność, ze ich związek ma szansę gotowy byłby zrezygnować nawet z siatkówki, ale musiał mieć pewność, że Brunetka pod namową rodziców nie zrobi czegoś głupiego i nie przyjmie oświadczyn Piotrka, jeśli ten wyszedłby z taką inicjatywą. Chyba właśnie tego obawiał się najbardziej. Bał się, ze pewnego dnia ona przyjdzie do niego i oznajmi mu, że wychodzi za tego pożal się Boże adwokacinę. A niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi tylko potwierdzały jego obawy. Majka nigdy nie była w stanie przeciwstawić się swoim rodzicom i ślepo akceptowała każą ich propozycję.
Kurek z nadzieją spojrzał na wyświetlacz swojej komórki. Wierzył, że Majka jako pierwsza się odezwie. Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami danymi Michałowi, Bartek zobowiązał się, że ani razu sam nie skontaktuje się z Brunetką, jednak w jego umowie z Bąkiewiczem nie było, ani słowa o telefonach od niej. Niestety, na wyświetlaczu nie pojawił się ani żaden SMS, ani żadne połączenie nieodebrane. Znowu cisza.
Chłopak wstając z łóżka zgarnął pierwszy lepszy podkoszulek leżący na podłodze poczym zakładając go na siebie, zszedł do kuchni. Zapach świeżo zaparzonej kawy i ciepłych tostów roznosił się po całym pomieszczeniu. Mama Bartosza nucąc coś pod nosem z uśmiechem krzątała się z jednego końca kuchni w drugi.
- Cześć – Szatyn uśmiechnął się serdecznie w kierunku kobiety
- A dzień dobry synku. Jak się spało?
- Doskonale mamo. Już dawno tak nie wypocząłem. – Chłopak zgarnął ze stołu jeden z tostów poczym opierając się plecami o kuchenny blat przypatrywał się poczynaniom swojej matki – Co takiego robisz?
- Pomyślałam, że może przegotuje na obiad spaghetti. Zawsze tak je lubiłeś, co ty na to.
- Świetny pomysł. Brakuje mi w Bełchatowie twojej kuchni.
Kobieta zaśmiała się radośnie.
- A ta twoja Maja, nie gotuje ci obiadków?
- Nie mieszkamy razem. Ja jestem u siebie, ona u rodziców. – Szatyn unikał wzroku matki
Doskonale wiedział, że ona jak mało kto umiała rozszyfrować każde jego zachowanie czy gest. Nie miał ochoty tłumaczyć jej zasad ich skomplikowanego związku. Przyjechał do domu, aby móc spokojnie to wszystko spokojnie przemyśleć i poniekąd tak właśnie było.
- Bartuś, wszystko w porządku? – kobieta spojrzała na syna zatroskanym wzrokiem
- Tak, oczywiście. – skłamał, oszukiwał i własną matkę i samego siebie
- Przecież widzę, że coś cię gryzie. Chcesz o tym porozmawiać?
Dźwięk telefonu Szatyna, w zaistniałej sytuacji był dla niego niczym zbawienie. Przepraszając mamę, wybiegł z kuchni. Miał nadzieję, że to być może Majka postanowiła przerwać te męczące milczenie, które od paru dni trwało pomiędzy nimi. Gdy tylko znalazł się w swoim pokoju, od razu chwycił do rąk komórkę. Na wyświetlaczu widniał napis: „Bąku dzwoni”. Bartek z gorzkim uśmiechem na ustach lekko pokręcił głową, a następnie biorąc głęboki wdech nacisnął zieloną słuchawkę…
Bartek spojrzał na zegarek wiszący na jednej ze ścian. Jego wskazówki wskazywały parę minut po 11. Z uśmiechem na ustach lekko pokręcił głową. Już nie pamiętał kiedy ostatnio miał możliwość spania do tak później godziny. Ciągłe treningi i mecze szczelnie zapełniały Jego harmonogram, a chcąc chociaż parę chwil pobyć z Mają Bartek całkowicie zrezygnował z jakiegokolwiek odpoczynku podczas dnia. Gdyby tylko miał pewność, ze ich związek ma szansę gotowy byłby zrezygnować nawet z siatkówki, ale musiał mieć pewność, że Brunetka pod namową rodziców nie zrobi czegoś głupiego i nie przyjmie oświadczyn Piotrka, jeśli ten wyszedłby z taką inicjatywą. Chyba właśnie tego obawiał się najbardziej. Bał się, ze pewnego dnia ona przyjdzie do niego i oznajmi mu, że wychodzi za tego pożal się Boże adwokacinę. A niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi tylko potwierdzały jego obawy. Majka nigdy nie była w stanie przeciwstawić się swoim rodzicom i ślepo akceptowała każą ich propozycję.
Kurek z nadzieją spojrzał na wyświetlacz swojej komórki. Wierzył, że Majka jako pierwsza się odezwie. Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami danymi Michałowi, Bartek zobowiązał się, że ani razu sam nie skontaktuje się z Brunetką, jednak w jego umowie z Bąkiewiczem nie było, ani słowa o telefonach od niej. Niestety, na wyświetlaczu nie pojawił się ani żaden SMS, ani żadne połączenie nieodebrane. Znowu cisza.
Chłopak wstając z łóżka zgarnął pierwszy lepszy podkoszulek leżący na podłodze poczym zakładając go na siebie, zszedł do kuchni. Zapach świeżo zaparzonej kawy i ciepłych tostów roznosił się po całym pomieszczeniu. Mama Bartosza nucąc coś pod nosem z uśmiechem krzątała się z jednego końca kuchni w drugi.
- Cześć – Szatyn uśmiechnął się serdecznie w kierunku kobiety
- A dzień dobry synku. Jak się spało?
- Doskonale mamo. Już dawno tak nie wypocząłem. – Chłopak zgarnął ze stołu jeden z tostów poczym opierając się plecami o kuchenny blat przypatrywał się poczynaniom swojej matki – Co takiego robisz?
- Pomyślałam, że może przegotuje na obiad spaghetti. Zawsze tak je lubiłeś, co ty na to.
- Świetny pomysł. Brakuje mi w Bełchatowie twojej kuchni.
Kobieta zaśmiała się radośnie.
- A ta twoja Maja, nie gotuje ci obiadków?
- Nie mieszkamy razem. Ja jestem u siebie, ona u rodziców. – Szatyn unikał wzroku matki
Doskonale wiedział, że ona jak mało kto umiała rozszyfrować każde jego zachowanie czy gest. Nie miał ochoty tłumaczyć jej zasad ich skomplikowanego związku. Przyjechał do domu, aby móc spokojnie to wszystko spokojnie przemyśleć i poniekąd tak właśnie było.
- Bartuś, wszystko w porządku? – kobieta spojrzała na syna zatroskanym wzrokiem
- Tak, oczywiście. – skłamał, oszukiwał i własną matkę i samego siebie
- Przecież widzę, że coś cię gryzie. Chcesz o tym porozmawiać?
Dźwięk telefonu Szatyna, w zaistniałej sytuacji był dla niego niczym zbawienie. Przepraszając mamę, wybiegł z kuchni. Miał nadzieję, że to być może Majka postanowiła przerwać te męczące milczenie, które od paru dni trwało pomiędzy nimi. Gdy tylko znalazł się w swoim pokoju, od razu chwycił do rąk komórkę. Na wyświetlaczu widniał napis: „Bąku dzwoni”. Bartek z gorzkim uśmiechem na ustach lekko pokręcił głową, a następnie biorąc głęboki wdech nacisnął zieloną słuchawkę…
TYMCZASEM W BEŁCHATOWIE
Wysoki Brunet o czekoladowym spojrzeniu samotnie przemierzał uliczki Bełchatowa. Po dzisiejszym treningu w myślach przeklinał sam siebie, że postanowił po raz kolejny pójść na hale piechotą. Miał dość, był wykończony. Nie marzył już o niczym innym jak o gorącym prysznicu i miękkim łóżku. Zazdrościł Bartkowi tych kilku dni wolnego, sam z przyjemnością pojechałby do swoich rodziców, gdzie odpocząłby od tego całego meczowego rytmu życia i nabrałby trochę sił. Poza tym on podobnie jak Bartek musiał przemyśleć wiele spraw. Przede wszystkim sam musiał zastanowić się nad sobą i swoim zachowaniem. Wszyscy jego dawni znajomi już dawno temu pozakładali rodziny, a on nadal tkwił w tym samym miejscu. Fakt, spełniał się zawodowo jednak jego życie uczuciowe było w kompletnych ruinach, a perspektywa powrotu do pustego mieszkania wcale nie napawała go optymizmem. Na domiar złego, odkąd tylko wyszedł z hali, na jego drodze co chwila pojawiała się kolejna, szczęśliwie zakochana para. Te ich delikatne uśmiechy i nieśmiałe pocałunki wywoływały u Bąkiewicza mdłości.
Chłopak energicznie pokręcił głową odpędzając tym samym natrętne myśli. Poprawiając swoją torbę treningową, która non stop spadała mu z ramienia wydobył z kieszeni spodni swój telefon. Bez zastanowienia wpisał na klawiaturze aparatu dziewięciocyfrowy numer poczym nacisnął zieloną słuchawkę. Dopiero po piątym sygnale usłyszał po drugiej stronie znajomy głos przyjaciela.
- Czego?
- Możemy tak na początku jakieś cześć, co Siurak? – na twarzy Michała pojawił się serdeczny uśmiech – Chciałem się zapytać co u ciebie? Nie dajesz żadnego znaku życia to sobie pomyślałem, ze zadzwonię.
- Cóż za troska z twojej strony, Bąku. Jak słyszysz żyje, przed paroma minutami zwlokłem się dopiero z łóżka, a na dole w kuchni czeka na mnie ciepłe śniadanie i świeżo zaparzona kawa, życie jak w Madrycie, jednym zdaniem.
- O jaki. Ja już od 6 jestem na nogach i wracam z treningu. Nawrockiemu na starość odbija palma, ten człowiek nas w końcu wykończy.
- Aż tak źle?
- Nie czuje niczego, nie wiem jak w sobotę będę grał. Ledwo co chodzę. A Ty kiedy wracasz?
- Dzisiaj wieczorem. Nawrocki by mnie chyba zabił jakbym nie pojawił się na jutrzejszym treningu
- A kontaktowałeś się z Mają?
- Nie – Bartek westchnął głośno – Coraz częściej zastanawiam się czy to aby przypadkiem nie jest już definitywny koniec naszego związku. Te milczenie jest bardziej denerwujące niż kłótnie.
- Wrócisz do Bełchatowa, spotkacie się, porozmawiacie i może to wszystko uda wam się jakoś posklejać.
- Wątpię Michał. No, ale zobaczymy
Bąkiewicz wszedł w uliczkę prowadzącą na osiedle na którym mieszkał. Przy jednej z klatek bloku, który stał naprzeciwko bloku Bruneta, pewna młoda brunetka próbowała wejść do środka. Na jednym ręku trzymała malutkie dziecko, a drugą próbowała wprowadzić na schodki dziecięcy wózek, na którym leżało pełno siatek z zakupami. Dziewczyna najwidoczniej przeliczyła swoje siły, bo wózek przekręcił się na bok, sprawiając jednocześnie, ze cała zawartość siatek wylądowała na chodniku.
- Muszę kończyć, Bartek. W takim razie do zobaczenia jutro, cześć.
Michał nie czekając na pożegnanie przyjaciela rozłączył się i schował telefon z powrotem do kieszeni poczym szybkim krokiem udał się w kierunku brunetki…
Wysoki Brunet o czekoladowym spojrzeniu samotnie przemierzał uliczki Bełchatowa. Po dzisiejszym treningu w myślach przeklinał sam siebie, że postanowił po raz kolejny pójść na hale piechotą. Miał dość, był wykończony. Nie marzył już o niczym innym jak o gorącym prysznicu i miękkim łóżku. Zazdrościł Bartkowi tych kilku dni wolnego, sam z przyjemnością pojechałby do swoich rodziców, gdzie odpocząłby od tego całego meczowego rytmu życia i nabrałby trochę sił. Poza tym on podobnie jak Bartek musiał przemyśleć wiele spraw. Przede wszystkim sam musiał zastanowić się nad sobą i swoim zachowaniem. Wszyscy jego dawni znajomi już dawno temu pozakładali rodziny, a on nadal tkwił w tym samym miejscu. Fakt, spełniał się zawodowo jednak jego życie uczuciowe było w kompletnych ruinach, a perspektywa powrotu do pustego mieszkania wcale nie napawała go optymizmem. Na domiar złego, odkąd tylko wyszedł z hali, na jego drodze co chwila pojawiała się kolejna, szczęśliwie zakochana para. Te ich delikatne uśmiechy i nieśmiałe pocałunki wywoływały u Bąkiewicza mdłości.
Chłopak energicznie pokręcił głową odpędzając tym samym natrętne myśli. Poprawiając swoją torbę treningową, która non stop spadała mu z ramienia wydobył z kieszeni spodni swój telefon. Bez zastanowienia wpisał na klawiaturze aparatu dziewięciocyfrowy numer poczym nacisnął zieloną słuchawkę. Dopiero po piątym sygnale usłyszał po drugiej stronie znajomy głos przyjaciela.
- Czego?
- Możemy tak na początku jakieś cześć, co Siurak? – na twarzy Michała pojawił się serdeczny uśmiech – Chciałem się zapytać co u ciebie? Nie dajesz żadnego znaku życia to sobie pomyślałem, ze zadzwonię.
- Cóż za troska z twojej strony, Bąku. Jak słyszysz żyje, przed paroma minutami zwlokłem się dopiero z łóżka, a na dole w kuchni czeka na mnie ciepłe śniadanie i świeżo zaparzona kawa, życie jak w Madrycie, jednym zdaniem.
- O jaki. Ja już od 6 jestem na nogach i wracam z treningu. Nawrockiemu na starość odbija palma, ten człowiek nas w końcu wykończy.
- Aż tak źle?
- Nie czuje niczego, nie wiem jak w sobotę będę grał. Ledwo co chodzę. A Ty kiedy wracasz?
- Dzisiaj wieczorem. Nawrocki by mnie chyba zabił jakbym nie pojawił się na jutrzejszym treningu
- A kontaktowałeś się z Mają?
- Nie – Bartek westchnął głośno – Coraz częściej zastanawiam się czy to aby przypadkiem nie jest już definitywny koniec naszego związku. Te milczenie jest bardziej denerwujące niż kłótnie.
- Wrócisz do Bełchatowa, spotkacie się, porozmawiacie i może to wszystko uda wam się jakoś posklejać.
- Wątpię Michał. No, ale zobaczymy
Bąkiewicz wszedł w uliczkę prowadzącą na osiedle na którym mieszkał. Przy jednej z klatek bloku, który stał naprzeciwko bloku Bruneta, pewna młoda brunetka próbowała wejść do środka. Na jednym ręku trzymała malutkie dziecko, a drugą próbowała wprowadzić na schodki dziecięcy wózek, na którym leżało pełno siatek z zakupami. Dziewczyna najwidoczniej przeliczyła swoje siły, bo wózek przekręcił się na bok, sprawiając jednocześnie, ze cała zawartość siatek wylądowała na chodniku.
- Muszę kończyć, Bartek. W takim razie do zobaczenia jutro, cześć.
Michał nie czekając na pożegnanie przyjaciela rozłączył się i schował telefon z powrotem do kieszeni poczym szybkim krokiem udał się w kierunku brunetki…
W TYM SAMYM CZASIE
To wszystko ją przerosło. Jacek jak gdyby nigdy nic wyjechał po raz kolejny na kilkudniową delegacje, zostawiając ją samą z małym dzieckiem, zakupami i wszystkimi problemami. Blanka nie miała serca po raz kolejny dzwonić do Mai z prośbą o zrobienie zakupów, dlatego postanowiła, że przy okazji spaceru z Oskarkiem, kupi najpotrzebniejsze rzeczy. Niestety przeliczyła się, a najlepiej uświadomiła to sobie w momencie gdy próbowała dostać się do domu. Chciała wprowadzić wózek wraz z zakupami do klatki, a następnie zanieść synka do mieszkania i wrócić po zakupy i wózek. Jednak wyszło zupełnie inaczej. Brunetka z płaczącym na jej rękach Oskarkiem zbierała z chodnika zakupy, które wypadły jej z reklamówek.
- Cichutko Skarbie, za chwilkę będziemy w domu – Blanka sama była bliska płaczu
- Pomogę. – wysoki Brunet uśmiechnął się ciepło w jej stronę, poczym kucając obok zaczął zbierać rozsypane na chodniku rzeczy
- Dziękuje panu – dziewczyna westchnęła lekko próbując uspokoić skołatane nerwy
Przyjrzała się uważnie mężczyźnie. Miała wrażenie, że kiedyś już na pewno go widziała, jednak w obecnej chwili nie mogła sobie przypomnieć skąd go kojarzyła.
- Jaki pan, chyba aż tak staro nie wyglądam – nieznajomy wyciągnął w jej stronę prawą rękę – Michał jestem
- Blanka – dziewczyna uścisnęła jego dłoń
- A więc w takim razie Blanka, powiedz gdzie mam ci to zanieść. – brunet wskazał ręką na wózek i torby, w których znajdowały się już wszystkie zakupy
- Ale nie naprawdę nie będę robiła kłopotu, poradzę sobie.
- Ale ja nie pytam się czy chcesz abym ci pomagał, tylko gdzie mam ci to zanieść – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech – Więc jak dowiem się?
- Drugie piętro, mieszkanie numer 15.
- I nie można było tak od razu? W takim razie prowadź.
Chłopak podnosząc cały ciężar poszedł za Blanką. Gdy tylko znaleźli się pod drzwiami jej mieszkania, brunetka odwróciła się w jego kierunku.
- Dziękuje Michał za pomoc i przepraszam, ze nie zaproszę Cię do środka, ale mały jest strasznie marudny, zapewne chcę już spać, jego pora.
- Jasne, rozumiem. Jakbyś kiedyś potrzebowała pomocy to mieszkam w bloku naprzeciwko, druga klatka, mieszkanie numer 16.
Brunetka uśmiechnęła się delikatnie poczym żegnając się z nim szybko weszła do mieszkania. Zamknęła drzwi na zamek i z Oskarkiem na rękach udała się w stronę sypialni synka. Nie wytrzymała, po jej policzkach powoli zaczęły toczył się łzy. Potrzebowała Jacka. Pragnęła mocno wtulić się w Jego ramiona i wypłakać mu się w rękach, a tym czasem była po raz kolejny skazana na samotny wieczór…
To wszystko ją przerosło. Jacek jak gdyby nigdy nic wyjechał po raz kolejny na kilkudniową delegacje, zostawiając ją samą z małym dzieckiem, zakupami i wszystkimi problemami. Blanka nie miała serca po raz kolejny dzwonić do Mai z prośbą o zrobienie zakupów, dlatego postanowiła, że przy okazji spaceru z Oskarkiem, kupi najpotrzebniejsze rzeczy. Niestety przeliczyła się, a najlepiej uświadomiła to sobie w momencie gdy próbowała dostać się do domu. Chciała wprowadzić wózek wraz z zakupami do klatki, a następnie zanieść synka do mieszkania i wrócić po zakupy i wózek. Jednak wyszło zupełnie inaczej. Brunetka z płaczącym na jej rękach Oskarkiem zbierała z chodnika zakupy, które wypadły jej z reklamówek.
- Cichutko Skarbie, za chwilkę będziemy w domu – Blanka sama była bliska płaczu
- Pomogę. – wysoki Brunet uśmiechnął się ciepło w jej stronę, poczym kucając obok zaczął zbierać rozsypane na chodniku rzeczy
- Dziękuje panu – dziewczyna westchnęła lekko próbując uspokoić skołatane nerwy
Przyjrzała się uważnie mężczyźnie. Miała wrażenie, że kiedyś już na pewno go widziała, jednak w obecnej chwili nie mogła sobie przypomnieć skąd go kojarzyła.
- Jaki pan, chyba aż tak staro nie wyglądam – nieznajomy wyciągnął w jej stronę prawą rękę – Michał jestem
- Blanka – dziewczyna uścisnęła jego dłoń
- A więc w takim razie Blanka, powiedz gdzie mam ci to zanieść. – brunet wskazał ręką na wózek i torby, w których znajdowały się już wszystkie zakupy
- Ale nie naprawdę nie będę robiła kłopotu, poradzę sobie.
- Ale ja nie pytam się czy chcesz abym ci pomagał, tylko gdzie mam ci to zanieść – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech – Więc jak dowiem się?
- Drugie piętro, mieszkanie numer 15.
- I nie można było tak od razu? W takim razie prowadź.
Chłopak podnosząc cały ciężar poszedł za Blanką. Gdy tylko znaleźli się pod drzwiami jej mieszkania, brunetka odwróciła się w jego kierunku.
- Dziękuje Michał za pomoc i przepraszam, ze nie zaproszę Cię do środka, ale mały jest strasznie marudny, zapewne chcę już spać, jego pora.
- Jasne, rozumiem. Jakbyś kiedyś potrzebowała pomocy to mieszkam w bloku naprzeciwko, druga klatka, mieszkanie numer 16.
Brunetka uśmiechnęła się delikatnie poczym żegnając się z nim szybko weszła do mieszkania. Zamknęła drzwi na zamek i z Oskarkiem na rękach udała się w stronę sypialni synka. Nie wytrzymała, po jej policzkach powoli zaczęły toczył się łzy. Potrzebowała Jacka. Pragnęła mocno wtulić się w Jego ramiona i wypłakać mu się w rękach, a tym czasem była po raz kolejny skazana na samotny wieczór…
Coś mi się zdaje że Blanka będzie często potrzebowała pomocy Michała;D
OdpowiedzUsuńA Majka niech sie odezwie do Bartka bo zrobię jej krzywdę
Czekam na new ;*
Podziwiam upór Bartka. Chłopak pomimo całej swej miłości do Mai najwyraźniej rzeczywiście ma dosyć uników, ukrywania swoich uczuć i wewnętrznego rozdarcia dziewczyny. Nie chcę wyjść na kogoś bez serca w tym momencie, ale czy można się temu dziwić? Według mnie Bartek i tak wykazał się dużą cierpliwością. No i wreszcie doszło do spotkania Michała z Blanką. Coś mi się wydaje, że spotkają się jeszcze nie raz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nowości ;D chociaż to już piąty rozdział dla mnie to nowe i jestem ciekawa co dalej ;D
OdpowiedzUsuńEch... Szkoda mi Bartka i Mai. Nie wiem co z nimi będzie, ale mam nadzieję, że podejmą jakoś decyzję w jedną albo w drugą stronę;] No i Blanka spotkała w końcu Michała xD Ich historia też zapewne będzie ciekawa. Ona mężatka z małym dzieckiem, a on albo przystanie na to, albo sama nie wiem. Czyżby był romans?;) Wiem, że jak zwykle wybiegam w przyszłość, ale tak uwielbiam te opowiadanie, że jestem już ciekawa co będzie dalej xP Ja i moja pazerność xD Pozdrawiam;***
OdpowiedzUsuńNareszcie! :) Doczekałam się spotkania Blanki i Michała :) Ja nie wiem dlaczego ten Bąkiewicz to zawsze musi być taki ideał :) A Blanka skoro jest sama wieczorami to mogłaby skorzystać z towarzystwa Michała... :D wiem,wiem-poniosło mnie ;) Co do Bartka i Mai to nie wiem czy ta całą rada Michała przyniesie oczekiwane skutki. Co jeśli Maja nie będzie chciała przez to być z Bartkiem? Jednakże strasznie mi ich szkoda. Nie mogą razem być,bo jej rodzice nie akceptują nikogo innego jak wybranego przez siebie chłopaka. Smutne to... Czekam na kolejny,całuję :*
OdpowiedzUsuńkurcze czemu Maja sie do Bartka nie odezwała, no niech ze ona coś zrobi, przecież on tak ciepi nie wie na czym stoi, a Bąku i te jego rady to niech sobie wsadzi wiadomo gdzie, a jak Maja tak po drugiej stronie też myśl nie odezwę sie niech sie Kurek odezwie pierwszy, i mamy pierwsze spotaknie Bąkiewicza i Blanki, niby takie niewinne ale to juzcosi zapewne sie tylko na tym nie skończy :))
OdpowiedzUsuńszczerze?
OdpowiedzUsuńta cała
Majka wkurza mnie...
ile ona ma lat żeby słuchac we wszystkim swoich rodziców...
do końca życia ma zamiar robic to co każą jej rodzice...
mogłaby się w końcu zdecydowac czego chce w życiu...
czy ona nie widzi że przez nią Bartek cierpi...
czekam na nexta
pozdrawiam;*
(kolejna-szansa)
No ,no ,no :) podobało mi się ogromnie :) Maja i Bartek ,ja nie wiem co mam powiedziec na ich temat. Wiem ,że ona nie chce spzreciwic się rodzicom ,że sie boi ,jednak to jej życie ,jestem przekonana ,że nie potrafiłaby wyjść za kogoś kogo nie kocha i żyć z tym człowiekem. Piotrek- sam dźwięk jego imienia doporwadza Bartka do szału. Jestem przekonana ,że Barka stać na poświęcenie i to ogromne. Uparcie czeka na telefon od Majki....a ona milczy...Jaki ten nasz Misiek wspaniały jest :) ) pomocny , przystojny -ideał jednym słowem:) uwielbiam go takiego :)) ,ajjj :) kobiety w potrzebie nie zostawi oj nie :) , tak sobie myśle ,że mąż Blanki jeźdźi w delegacje ,ale chyba inaczej rozumianą....cudnie
OdpowiedzUsuńWspółczuję Bartkowi.Tak ja kocha i chciałby żeby coś z tego wyszło, jednak jest bezsilny. Bardzo cierpi przez takie traktowanie, wiadomo, czuje się gorszy czasami. Maja zdecydowanie pozwala na zbyt despotyczną władzę rodziców. No sorry nie mogą jej rządzić kogo może kochać a kogo nie! No nich ją Bartek porwie i tyle ;p
OdpowiedzUsuńNo i Michał, uczynny facet :) w ten magiczny sposób spełniło się zdanie z tytułu. Niby przypadkowe spotkanie, ale zapoczątkuje coś większego. Tym bardziej, że Blanka czuję się samotna i opuszczona. Coś czuję że odwiedzi któregoś wieczoru 16 z bloku na przeciwko.. :)
Pozdrawiam