Blanka siedziała w fotelu i starała się
skupić na czytanej książce. Jednak nie mogła. Czytała kilka razy to samo
zdanie. W myślach cały czas miała Michała. Tęskniła za jego przyjemnym głosem,
ciepłymi tęczówkami i silnymi ramionami. Wszystko zepsuła. Nie dziwiła się
siatkarzowi, że nie chciał jej znać. Sama postąpiłaby pewnie tak samo. W końcu
oskarżyła go o morderstwo tylko dlatego, że w chwili gniewu groził Jackowi. A
przecież on w ten sposób chciał ją chronić. Ją i Oskarka. Po policzku spłynęła
jedna łza. Otarła ją szybko. Nie chciała się narzucać Michałowi. Gdzieś w głębi
duszy wierzyła, że może jednak mężczyzna da im jeszcze jedną szanse. Ona się po
prostu zakochała. Zakochała się na poważnie i na zawsze. To nie było
zauroczenie takie jak Jackiem. To uczucie było szczere i płynęło z jej serca.
Jej dusza cierpiała, ponieważ brakowało jej Michała. Nigdy nie sądziła, że jej
życie może stać się tak bardzo skomplikowane. Teraz nie dość, że była samotną
matką to jeszcze doszło złamane serce. Przed oczami stanęły jej wszystkie
wspólne chwile z Michałem. Uśmiechnęła się lekko. Podziwiała go za walkę i
determinację. Za nic nie chciał się poddać. Walczył o nią i o jej synka, który
pokochał go. Blanka wiedziała, że Michał byłby idealnym ojcem. Sam fakt, że z
czułością zajmował się Oskarem. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi.
Wycierając łzy z policzków poszła otworzyć.
- Michał? – spytała zdziwiona.
- Nie porozmawialiśmy ostatnio –
powiedział mężczyzna, a zza pleców wyjął bukiet czerwonych róż.
- Przepraszam, ale ty potem tak szybko
poszedłeś.
- Byłaś zmęczona. To zrozumiałe .
Kwiaty są dla ciebie – powiedział i wręczył je kobiecie.
- Dziękuje, ale za co? – spytała, a w
jej oczach znowu pojawiły się łzy.
- Chyba nie będziemy rozmawiać na
korytarzu? – odpowiedział pytaniem na pytanie siatkarz i uśmiechnął się.
Brunetka wpuściła go do środka, a sama
poszukała wazonu, w którym umieściła kwiaty, a następnie postawiła na stole w
salonie. Usiadła w fotelu i czekała, aż Michał zacznie rozmowę. Nie wiedziała
co ma powiedzieć mimo, że wiele razy przed snem wyobrażała sobie taką chwilę.
Ponownie odżyła w niej nadzieja, że może jednak ona i Michał będą jeszcze
razem. Nie pragnęła niczego więcej tylko jego. Potrzebowała go. Był jej tlenem,
wodą, wszystkim co było nie zbędne do życia. I nie przeszkadzało jej nawet to,
ze nie byłoby go całymi dniami w domu, bo musiałby być na treningach.
Wiedziała, że gdyby była taka potrzeba Bąkiewicz zrezygnowałby z treningu i
został z nią oraz jej dzieckiem. W końcu mężczyzna postanowił przerwać ciszę.
- Blanka, wiesz, że mnie zraniłaś i to
bardzo. Nie wiem jak mogłaś pomyśleć, że byłbym w stanie zabić Jacka.
- Michał, przepraszam, ale… Ja nie wiem
co się ze mną działo. Tyle rzeczy na raz. Wszystko szło nie tak jak powinno. Ja
wiem, że ty w życiu tego byś nie zrobił – powiedziała dziewczyna, a jej głos
zaczął drżeć.
- Blanka, Kocham Ciebie i Oskara.
Szaleje za wami jak wariat – powiedział mężczyzna i wyciągnął rękę w stronę
dziewczyny, a ona ujęła ją i usiadła obok niego na kanapie.
Michał, objął ją ramieniem i przytulił
mocno do siebie.
- Kocham Cię, Michaś. Kocham nad życie
– szepnęła wtulona w jego tors.
Mężczyzna, podniósł jej brodę tak żeby
spojrzała na niego i z zachłannością wpił się w jej delikatne wargi. I ona i on
za tym tęsknili. Za swoją bliskością. Potrzebowali się. Byli sobie niezbędni do
dalszego funkcjonowania. Nie mogli uwierzyć, że w końcu nad ich wspólnym życiem
zaświeciło słońce. Pojawił się delikatny promień nadziei. Nie liczył się świat.
Byli tylko oni. W końcu ze sobą i bez obawy, że gdzieś w jakimś innym
mieszkaniu czeka na brunetkę jej zaborczy mąż. Teraz wszystko miało być
łatwiejsze, bo byli silniejsi. Ich siła polegała na tym, że mieli siebie i
swoją miłość. Michał wiedział, że teraz nie zależnie jaką górę musieliby
pokonać dadzą radę, ponieważ mają siebie i tylko to się liczy. Blanka z uśmiechem
przerwała pocałunek. Już wiedziała, że nie przeprowadzi się do żadnej Warszawy.
Mimo, że w Bełchatowie spotkało ją wiele złych chwil, gdzie główną rolę
odgrywał Jacek, to jednak spędziła tutaj
wiele szczęśliwych momentów w swoim życiu z Michałem. Ich rozmowę przerwały
otwierane drzwi i męski głos.
- Majeczko, ale nic ci nie jest?
- Bartuś, wejdź w ósmym miesiącu ciąży
na drugie piętro bez zadyszki i bez pocenia się – odpowiedział damski głos.
- Chyba, przyszli państwo Kurek wrócili
– zaśmiał się Michał i razem z Blanką wyszli do przedpokoju, aby przywitać się
z przyjaciółmi.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
Blanka, czekała w poczekalni. Jej
kuzynka od kilku godzin przebywała na sali porodowej. Brunetka bardzo chciała
jej towarzyszyć w tej ciężkiej i trudnej chwili, ale nie mogła. Z
niecierpliwością przechadzała się po szpitalnym korytarzu i coraz bardziej się
denerwowała. Dodatkowo Bartek i Michał byli na zgrupowaniu kadry i żaden z nich
nie odbierał telefonów. Blanka kilka razy nagrała się im wiadomości na skrzynki
pocztowe, ale żaden z nich nie raczył oddzwonić. Przyszła pani Bąkiewicz synka
zostawiła z sąsiadką, a sama przyjechała do szpitala. Zaczynała niepokoić się o
Majkę. Dziewczyna do szpitala trafiła wczoraj wieczorem po rozmowie z Bartkiem.
Brunetka przeczesała włosy ręką i ponownie wykręciła numer do Kurka, lecz znowu
odezwała się poczta.
- Cholera, Kurek – syknęła dziewczyna i
schowała telefon do kieszeni.
- Blanka, co z Majką? – kobieta za sobą
usłyszała głos szatyna.
- Jak to co? Rodzi Twoje dziecko –
powiedziała Blanka i uśmiechnęła się lekko, ponieważ za plecami Bartka stał jej
Michał.
- Jak długo to trwa? – spytał, a w jego
głosie dało się wyczuć zaniepokojenie.
- Dłuższą chwilę, ale nie możesz tam
wejść. Musisz czekać – powiedziała Blanka i przywitała się z Bąkiewiczem.
- Tęskniłem – powiedział Michał i
przytulił do siebie mocniej brunetkę.
- Ja również. Oskarek też – stwierdziła
kobieta.
Tym razem to nie Blanka, ale Bartek
przemierzał nerwowo cały korytarz w oczekiwaniu na jakieś wieści. Był bardzo
zdenerwowany. Pluł sobie w twarz, że przyjął powołanie do kadry właśnie teraz,
kiedy Maja go najbardziej potrzebowała. Powinien być z nią, wspierać ją, a nie
gnać ze Spały na łeb, na szyję do szpitala. W końcu to dziś miał zostać ojcem.
Nie mógł doczekać się tego ważnego dnia kiedy po raz pierwszy ujrzy swoje
dziecko. Kochał je nad życie. Każdego dnia dziękował Bogu za to, że będzie
ojcem. Brunetka obserwowała szatyna i uśmiechała się pod nosem. Pamiętała, że
Bartek kilka miesięcy temu był jak duże dziecko. Wiecznie roztrzepany i miał
sto pomysłów na minutę, a teraz był głową rodziny. Kobieta doskonale widziała
jak Kurek starał się Majce nieba przychylić podczas ciąży.
- Pan Bartosz Kurek – z sali wyszła
niewysoka położna.
- To ja – powiedział mężczyzna, a jego
twarz przybrała szary odcień.
Blanka uśmiechnęła się pod nosem i
wtuliła mocniej w Michała.
- Proszę za mną – kobieta powiedziała
to bardzo oficjalnym tonem, a siatkarz zbladł jeszcze bardziej niż to możliwe.
Ruszył jednak z położną, jednocześnie
zakładając szpitalny strój, który miał mu umożliwić wejście do rodziny.
- Proszę. Może pan wejść – powiedziała
kobieta z uśmiechem, gdy znaleźli się na miejscu.
Szatyn z bijącym mocno sercem położył
dłoń na klamce, a następnie niepewnie zaczął ją naciskać. Teraz naszedł go
strach. Bał się zobaczyć Maję i swoje dziecko. Zupełnie nie wiedział czemu. Po
prostu bał się i nie mógł tego w żaden racjonalny sposób wyjaśnić. W końcu
przemógł się w sobie i wszedł do środka. Jego błękitnym tęczówką ukazał się
piękny widok. Jego Maja trzymała w ramionach ich dziecko.
- Maja – powiedział i podszedł do niej.
- Bartuś – powiedziała dziewczyna i
uśmiechnęła się do niego.
Na jej twarzy malowało się zmęczenie,
ale i szczęście. Widział w brązowych tęczówkach radość z tego, że w końcu ich
Szkrab jest z nimi tutaj. Szatyn usiadł na skraju łóżka i objął kobietę
ramieniem.
- Czaruś, przywitaj się z tatą –
powiedziała kobieta i delikatnie musnęła czółko swojego syna.
- Czarek? – spytał siatkarz i
uśmiechnął się.
- Tak. Cezary Kurek.
- A może ty chciałabyś zostać Majką
Kurek?
- To miały być oświadczyny? – spytała
brunetka i spojrzała na mężczyznę.
- O lepsze postaram się jak wyjdziecie
ze szpitala – powiedział i pocałował ją w czoło.
Maja, oparła się o jego tors i z
uśmiechem wpatrywała się w ich synka. Teraz nie potrzebowała do szczęścia
niczego więcej. Miała rodzinę, którą kochała i o którą zamierzała walczyć nawet
z samym diabłem. Pocieszyła się tylko, że jej rodzicom daleko do szatana.
widzę że wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku Blanka pogodziła się z Michałem i dobrze przecież o to właśnie chodziło, a teraz jeszcze Majka urodziła ślicznego kochanego Czarusia, nie powiem imię bardzo oryginalne, a chyba jeszcze oryginalniejsze były oświadczyny w wykonaniu Kurka :P
OdpowiedzUsuńjeszcze dwa rozdziały oj bede sie musiała otrząsnąć z szoku, zżyłam się z bohaterami tutaj, ciężko bedzie się rozstać :(
Oj tam, ja tu nie widzę braku weny ;p mnie się odcinek szalenie podobał :D takie mogą być :D
OdpowiedzUsuńMichaś poszedł po rozum do głowy i się zeszli z Blanką :) jak słodko, jak dobrze im razem :)
I państwo Kurek wrócili ;p
Mały skok w czasie i porodówka :D dobrze, że nia taka jak A.ni M.ru M.ru ;p
Och te chłopy, zawsze nie w czas ;p ale przynajmniej przyjechały i Bartosz dzidzie zobaczył i pokochał od razu :D mega oryginalne oświadczyny, nie ma co ;p
Oj dziewuszki, przecież niedawno to zaczynałyście ;(
Pozdrawiam
Po pierwsze najważniejsze: TRZYMAM KCIUKI ZA TEA!!!!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jak to dobiegamy końca? :( Szkoda,ale cieszę się,ze wszystko się układa jak należy :) Nareszcie Michał i Blanka mogli porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. A narodziny małego Czarusia Kurka były pięknym uwieńczeniem tego rozdziału :) Czekam na kolejny,pozdrawiam :*
To jeszcze nie koniec matur więc moja droga Tea trzymam mocno kciuki.! Co do rozdziału cieszę się że Majka już urodziła. Mają małego szkraba w domu. :) I u Blanki też się zaczęło układać. Skoro jest sielanka domyślam się, że zbliżą się już koniec powolutku...
OdpowiedzUsuńCzekam na new;*