wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 26 – „Pogubione dni, pogubiona ja nie odnajdę się w czarno - białym filmie”


Pogrzeb Jacka odbył się w ostatnim tygodniu marca. Blanka sama nie wiedziała kiedy nadszedł koniec kwietnia, a co z tym idzie koniec zimy i zaczęła się wiosna. Wszystko budziło się do życia. Dziewczyna starała sobie dać jakoś radę. Jacek nie zostawił niczego z wyjątkiem masy długów, które ona musiała spłacić jak najszybciej. Z pomocą przyszli oczywiście nie zawodni rodzice, którzy oddali jej wszystkie pieniądze, które odłożyli na nowy samochód, który zamierzali kupić. Blanka zarzekała się, że odda im wszystko co do grosza tylko, musi najpierw znaleźć jakąś stałą pracę. Aby jej to wszystko ułatwić mama dziewczyny postanowiła na trochę zostać w Bełchatowie i pomóc jej poukładać życie. Kobieta patrzyła z niepokojem na swoje jedyne dziecko. Od samego początku była przeciwna jej małżeństwu, ale kiedy widziała szczęście na twarzy córki nie chciała jej się sprzeciwiać i w ten sposób chciała wierzyć w to, że jednak źle oceniła swoje zmarłego zięcia. Z każdą jednak wizytą przekonywała się, że miała co do niego rację. Jacek nigdy nie szanował rodziców Blanki i za wszelką cenę starał się ograniczyć ich kontakty z wnukiem na co ślepo zapatrzona w niego żona zgadzała się. Teraz kiedy została sama kompletnie nie wiedziała co począć. Dodatkowo zaczęły męczyć ją wyrzuty sumienia, że źle potraktowała Michała. Nie wiedziała czemu tak zareagowała. Była zrozpaczona. Mimo, że doznała tyle przykrości od Jacka to w jakimś stopniu jeszcze go kochała, chociaż w sumie to nie była pewna czy kiedykolwiek go kochała. Nie wiedziała czy przypadkiem to nie było zauroczenia, fascynacja starszym o kilka lat mężczyzną, który zwrócił na nią – głupią gęś uwagę. Jednego tylko była pewna, że kochała Michała i nie powinna tak na niego naskoczyć. Nie miała do tego najmniejszego prawa. On okazał jej tyle dobroci i czułości. Opiekował się Oskarkiem jak swoim własnym synem. Uczył go i bawił się z nim. Był w niego zapatrzony, a ona sama widziała kilka razy w jego oczach miłość, którą okazywał dziecku. Oskar, także cieszył się kiedy widział Michała nad swoim prowizorycznym łóżeczkiem, które było w mieszkaniu siatkarza. Od kiedy Bąkiewicz przestał się pojawiać w jego krótkim życiu chłopczyk stał się bardzo marudny i markotny. Nie spał w nocy i co chwila płakał. Blanka nie wiedziała kompletnie co ma robić. Jej też brakowało silnych ramion bruneta i tych jego czekoladowych tęczówek za którymi tak przepadała. To w tych oczach odnalazła niebo i wszystko to co najpiękniejsze w jej życiu. On pokazał jej miłość zupełnie inną niż tą którą dał jej Jacek. On nie miał nic przeciwko żeby pracowała. Twierdził, że kobieta też ma prawo pracować i nikt nie może jej w tym przeszkodzić.
- Kochanie, wszystko w porządku? – mama Blanki weszła do jej sypialni i zastała córkę wpatrującą się bez większego sensu w jeden punkt.
- Co? W porządku? Oskar płacze? – Blanka kompletnie nie wiedziała jakie pytanie zadała jej rodzicielka.
- Nie. Zasnął przed chwilą. Pytałam się czy z tobą wszystko w porządku – powiedziała kobieta.
- Nie. Nic nie jest w porządku – powiedziała brunetka, a głos zaczął jej się łamać.
- Co się dzieje. Dziecko, moje – kobieta podeszła i przytuliła do siebie dziewczynę.
- Mamo, ja za chwilę wrócę. Muszę załatwić jedną rzecz – powiedziała i wyszła z mieszkania.
Nie wiedziała nawet kiedy znalazła się przed mieszkaniem Bąkiewicza. Czuła, że musi go przeprosić i walczyć o niego. Kochała go i to nie ulegało wątpliwości. Potrzebowała jego silnych i męskich ramion, żeby móc dalej funkcjonować. Nie mogła uwierzyć, że uzależniła się od zapachu jego perfum i cudnego uśmiechu, którym czarował zawsze kiedy chciał ją do czegoś przekonać. Zapukała do drzwi i czekała, aż jej otworzy. Nie musiała długo stać. Po kilku sekundach otworzyły się dębowe drzwi.
- Cześć – powiedziała nieśmiało dziewczyna i nie spojrzała na mężczyznę.
Wstydziła się swojego zachowania. Nie mogła spojrzeć w te ukochane tęczówki.
- Cześć – powiedział to tak chłodno, że po plecach dziewczyny przeszedł dreszcz.
- Mogę wejść? – spytała, a mężczyzna bez słowa wpuścił ją do środka.
- Michał, przepraszam. Ja wiem, że zrobiłam źle. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie powinnam cię oskarżać o śmierć Jacka. Jesteś ostatnią osoba, która byłaby do tego zdolna.
- I myślisz, że twoje przepraszam wystarczy? Myślisz, że zapomnę o tym co mi powiedziałaś? – spytał siatkarz, a z jego tonu głosu dało się wyczytać, że jest głęboko rozczarowany zachowaniem kobiety.
- Nie. Wiem, że nie zapomnisz tego nigdy. Ale liczę, że pozwolisz mi to wszystko naprawić.
- Blanka ty słyszysz sama siebie? Powiedz mi czy ty siebie słyszysz. Naprawić? Zawiodłaś mnie. Ryzykowałem dla ciebie wiele, walczyłem, starałem się, dbałem. Pokochałem Oskarka jak własnego syna, a ty tak po prostu oskarżyłaś mnie o morderstwo. Za małe się starałem? I to, że powiedziałem coś w gniewie spowodowało, że popatrzyłaś na mnie innymi oczyma. Nie, Blanka. Nie umiem zapomnieć.
Ona nie wiedziała już kompletnie co robić. Podeszła do siatkarza i pocałowała go zachłannie. Znowu poczuła się szczęśliwa. Poczuła się kochana. Michał początkowo odwzajemnił pocałunek. Jednak po kilku sekundach zaczęło do niego docierać to co robi. Nie chciał kończyć tej chwili, ale musiał. Zbyt głęboko leżało w nim to co się stało. Przyszła teraz ze skruchą. A przez miesiąc nie odbierała jego telefonów i unikała go. Nie dała mu szans na nadzieję. Nie zamierzał znowu przez nią cierpieć. Nie teraz kiedy rany są zbyt świeże.
- Nie umiem ci zaufać po tym co mi powiedziałaś. Nie potrafię. Wyjdź – powiedział choć wymagało to od niego wiele wysiłku, żeby nadać tonowi głosu odpowiednią barwę zdecydowania.
Z PERSPEKTYWY MAJKI
Dziewczyna właśnie stała w progu pokoju gdzie miało mieszkać jej maleństwo, które nosiła pod sercem. Na ścianach widniała żółta tapeta w kolorowe misie. Na środku stało łóżeczko, a przy ścianie komoda z ubrankami i miejsce do przewijania. Pod oknem był koszyczek z zabawkami. Kochała swoje dziecko z całych sił i chciała być dla niego najlepszą matką jaką mogłaby tylko być. Jednak cały czas brakowało jej Bartka. Nie mogła ukryć sama przed sobą, że tęskniła za jego silnymi ramionami, w których tkwił cały jej świat. Dodatkowo tylko kiedy z nim rozmawiała czuła się bezpiecznie. Całą swoją miłość oddała wysokiemu szatynowi i nie umiała sobie z tym poradzić. Widziała w jego spojrzeniu, że on chce z nią być, ale ona się bała. I to nie o siebie, że ją zrani tylko, że znowu ona sprawi mu ból. Nie mogła patrzeć jak on cierpi. Zbyt mocno go kochała. Marzyła, żeby móc wspólnie z Bartkiem wychowywać ich wspólne dziecko, bo przecież powstało z miłości, ale nie była pewna czy im to będzie dane. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk dzwonka. Zdziwiona ruszyła w stronę drzwi. Spojrzała na zegarek. Nie spodziewała się gości, a przynajmniej nie o godzinie dwudziestej pierwszej. Otworzyła drzwi i ujrzała za nimi Bartka.
- Co ty tu robisz? – spytała zdziwiona, jednoczesnej wpuszczając go do środka.
- Musimy porozmawiać – powiedział poważnie.
- O czym?
Nie miała pojęcia co go mogło przygnać o tak późnej porze z Maceraty. Usiadła w salonie i czekała. Mężczyzna patrzył na nią swoimi błękitnymi tęczówkami, a ona zaczynała się czuć jak mała dziewczyna, która zbiła wazon i nie chce się przyznać w obawie przed karą.  Kurek nie mógł uwierzyć, że mógł by ją stracić. Dlatego od razu kiedy dowiedział się o nie jakim Darku, który pojawił się w jej życiu postanowił chociaż na jeden dzień przylecieć do Polski i wyjaśnić z nią wszystko. Nie mógł przecież poddać się tak bez walki. Zbyt mocno ją kochał. Był przekonany, że to jest kobieta na całe życie. Nie mógł wyobrazić sobie jej w ramionach innego mężczyzny. Tylko on mógł ją tulić. Jej drobne ciało było stworzone dla niego.
- Maja, czy ty kogoś masz? – spytał po chwili milczenia.
- Co?!
- Proste pytanie. Pytam się czy ty kogoś masz.
- O co ci chodzi? Skąd to pytanie? – Maja kompletnie nie wiedziała co ma o tym myśleć.
- Michał, powiedział mi, że z kimś się spotykasz – wyjaśnił Bartek.
- Michał, tak? A Michał powiedział ci jak mnie potraktował na początku? Nie powiedział ci pewnie, że nie dał mi twojego nowego numeru telefonu, żebym mogła ci powiedzieć o dziecku? Nie powiedział ci też, że potraktował mnie jak pierwszą lepszą, że cię zdradzałam? I że dziecko nie jest twoje?! Tego ci nie powiedział, ale to, że ktoś mi pomaga od razu ci doniósł! – w dziewczynie wszystko się gotowało.
Nie mogła zrozumieć czemu tak się dzieje. Przecież wydawało jej się, że z Michałem wszystko sobie wyjaśnili. Kibicowała jemu i Blance i wspierała go w walce o jej serce. Zapomniała już o tym jak ją potraktował. Nie była zła, bo wiedziała, że bronił tylko swojego przyjaciela, przed kolejnym cierpieniem. Zaczęła się denerwować mimo, że w jej stanie było to niewskazane. Z jej brązowych tęczówek padały iskry, a ona sama była jak chodząca chmura burzowa.
- Maja, Kocham Cię – powiedział Bartek, a ona spojrzała na niego jak na kosmitę.
- Coś ty powiedział? – spytała.
Nie wierzyła własnym uszom. Co prawda widziała w jego oczach to uczucie, którym kiedyś ją darzył, ale nie chciała karmić się nadzieją, że może jeszcze kiedyś coś z tego będzie. Nie chciała cierpieć. On podszedł do niej i nachylił się, a następnie złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Dziewczyna początkowo chciała go odepchnąć, ale nie pozwolił jej. Przytrzymał jej ręce i z jeszcze większą zachłannością całował. Maja sama nie wiedziała kiedy, ale zaczęła odwzajemniać czułość szatyna. W końcu go kochała. On był jej mężczyzną. Bartek puścił jej dłonie. Oderwali się od siebie tylko na chwilę, aby móc zaczerpnąć powietrza, a potem znowu ona zatonęła w jego malinowych wargach tym razem siedząc na jego kolanach. Poczuła się szczęśliwa, a z nadmiaru szczęścia zaczęło kręcić się jej w głowie. Ręka siatkarza powędrowała na brzuszek ukochanej. Zaczynał się już siódmy miesiąc ciąży, więc było on już dość duży.
- Kocham Was jak wariat i nie chcę stracić – powiedział patrząc jej w oczy.
- A ja i Maleństwo Kochamy Ciebie jak nikogo na świecie – stwierdziła dziewczyna i położyła głowę na ramieniu siatkarza, a po jej policzku spłynęła jedna pojedyncza łza – Bartuś, przepraszam za wszystko.
Siedzieli tak wtuleni w siebie kilka minut. Dziewczyna zamknęła oczy i wdychała zapach ulubionych perfum. W pewnym momencie dziecko, które nosiła pod sercem zaczęło kopać.
- Czujesz? – spytała z uśmiechem.
- Oj, mam nadzieję, że jeśli to chłopiec to nie zostanie on piłkarzem – powiedział ze śmiechem.
- Polecimy z tobą do Włoch – stwierdziła Majka, po chwili namysłu.
- Do… Co? Do Włoch? – spytał zaskoczony mężczyzna.
- Nie chcę się budzić sama. Nie lubię tego – powiedziała i spojrzała w jego oczy.
Pocałował ją w czoło i przytulił mocniej do siebie. Teraz czuł się szczęśliwy i nie ważne było co kto sobie o nich pomyśli. Teraz do końca sezonu miał mieć ukochaną obok siebie w Maceracie co dawało mu możliwość opiekowania się swoją rodziną cały czas. W zasadzie od początku chciał mieć ukochaną obok siebie. I tak termin porodu miała wyznaczony dopiero na koniec czerwca, więc do tego czasu zdążyli by wrócić do Polski. Brunetka nie wiedziała kiedy zasnęła w ramionach mężczyzny. Bartek położył ja na łóżku i przykrył kołdrą, a sam ułożył się obok przytulając ją do siebie. Szczęśliwi i w miarę pewni swojej przyszłości zasnęli. 

7 komentarzy:

  1. a mi się końcówka podoba :))) w ogóle cieszę sie ze i Bartek i Majka przestali skrywać przed sobą swoje uczucia i tak pięknie się to dla nich skończyło, aż się rozmarzyłam, dobrze że czasami Bartek jest taki w gorącej wodzie kąpany bo jakby był inny to nie wiem czy by przyleciał z tej Maceraty do Polski, Blanka jak widać zrozumiała swój bład ale chyba za póżno przynajmniej na tą chwilę, oj Michał nie bądź taki weź jej wybacz, przemyśl sobie wszystko i wybacz jej, przecież też ją kochasz :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty chcesz od tej końcówki Wyszła w porządku. Cieszę się że oboje wyznali sobie prawdę i teraz są razem. Rodzinka w komplecie. Ale szkoda mi Blanki. Fakt że źle postąpiła i aż miesiąc z tym zwlekała, ale ona go kocha. Tylko on czuje nadal żal o to że oskarżyła go o morderstwo nie znając prawdy. Ehh... Mam nadzieje że jednak uczucia dadzą górę i oni też się zejdą.

    OdpowiedzUsuń
  3. ten odcinek to takie dwa przeciwieństwa....
    te smutne rozstanie Michała i Blanki oraz rozmowa Bartka i Majki...
    czego wogóle Blanka się spodziewała...
    że pójdzie do Michała, przeprosi go i znowu będzie tak jak dawniej...
    ja rozumiem że wtedy była w szoku i ją poniosło ale jak kogoś się kocha to się mu ufa...
    a ona tak od razu oskarżyła Bąkiewicza o morderstwo....
    ale wierzę że kiedyś jej wybaczy....
    a co do Majki i Bartka to srasznie się cieszę że wyznali sobie to co czują i że znowu są razem....
    no i ta decyzja Majki o wyjeździe do Włoch...
    rodzinka w komplecie;)
    czekam na nexta
    pozdrawiam;***
    (kolejna-szansa)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie! Ale strasznie sie cieszę,ze Bartek wreszcie przejrzał na oczy :) Koniec jest najpiękniejszą częścią tego rozdziału :) C do Michała i Blanki to podejrzewałam,ze to się tak skończy... I wcale mu się nie dziwię. Mimo tego,ze Blanka była w szoku to jednak nic nie usprawiedliwia jej zachowania... Ciekawa jestem tylko czy Michał kiedykolwiek jej wybaczy. Cudnie,cudnie :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. I wiecie co? Pobeczałam się... Na serio, tak mnie ściskało w środku jak to czytałam...
    I przy Blance i Michale, jak to ona do niego ze skruchą i w ogóle z sercem na ramieniu, a on ją odprawił z kwitkiem. No w sumie to się mu nie dziwię, bo takich rzeczy od tak sie nie zapomina, ale mam nadzieję, że jego uczucie do Blanki zwycięży :)
    I przy Bratku i Mai, bo oni to wreszcie się pogodzili. Normalnie szczęście do nich zawitało :) Teraz to ja myślę, że same MVP Bartosz pozdobywa w tej Maceracie ;) wiadomo :)
    Piszcie dziewczynki, piszcie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. 30 years old Financial Analyst Modestia Whitten, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like Funny Bones and Sketching. Took a trip to Flemish Béguinages and drives a Sable. dodatkowe wskazowki

    OdpowiedzUsuń