wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 23 – „Płacz kochanie, płacz, bo czas przemija szybko. Przyrzekam teraz nigdy nie pozwolę Ci upaść na dno.”


Maja stojąc przy oknie z uśmiechem obserwowała bawiące się na placu zabaw dzieci. Delikatnie pogładziła dłonią ładnie zaokrąglony brzuszek. Już nie mogła doczekać się chwili kiedy jej maleństwo wreszcie pojawi się na świecie i będzie mogła przytulić je do siebie. Kochała je. Przecież, w końcu ten mały szkrab był owocem miłości jej i Bartka. Właśnie Kurek. Majka już zdążyła się pogodzić z faktem, że Szatyn nie będzie obecny w życiu jej i ich dziecka, a tymczasem teraz on znów zjawił się w jej życiu. Po tylu miesiącach męczącej ciszy w końcu dał o sobie znać w dość jasny sposób. Dziewczyna już sama nie wiedziała jak ma to wszystko odebrać. Widząc błękitne tęczówki chłopaka miała ochotę z zachłannością się w nie wpić. Z jednej strony Bartek nadal był jedynym mężczyzną w jej sercu, ale z drugiej bała się, że znów go straci. Przechodzenie kolejny raz przez te same piekło byłoby ponad jej siły.
Z jej rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Zdziwiona spojrzała na zegarek, było parę minut po trzynastej. Bez jakiegoś zbędnego pośpiechu brunetka poszła zobaczyć, kto taki złożył jej wizytę. Widząc w progu swojego mieszkania intensywny błękit jego tęczówek i niesforne kosmyki jego jasnobrązowych włosów, które wiatr ułożył w całkowitym nieładzie, na jej twarzy mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech.
- Cześć, przepraszam, że nie zadzwoniłem wcześniej, ale jakoś tak wyszło. – Bartek posłał w jej kierunku swój promienny uśmiech – Miałem nadzieję, że nie wyrzucisz mnie od siebie i przyszedłem z propozycją.

- Jaką?
- W Bełchatowie jestem tylko na kilka dni, muszę jeszcze wrócić do Włoch i postarać się jakoś to wszystko odkręcić. A że nie jestem pewny, czy nie będę musiał zostać tam do końca sezonu to chciałem cię zabrać na zakupy dla dziecka. Masz ochotę?
Brunetka z uśmiechem pokiwała głową na znak zgody…
 
… Maja widząc jak Bartek biega po całym dziale dla niemowląt i wyszukuje co rusz jakieś malutkie kapciuszki w kolorze różowym czy niebieskie śpioszki z misiem nie mogła powstrzymać śmiechu. W oczach Kurka dziewczyna dostrzegała te dwie iskierki, które zawsze dodawały mu uroku.
- Bartek, jeszcze nie wiem czy to będzie chłopiec czy dziewczynka, więc wybieraj wszystko w neutralnym kolorze, w niebieskim, albo zielonym, a nie w różowym – Majka musiała zareagować widząc jak szatyn pakował do wielkiego wózka trzy komplety różowych śpioszków w kwiatuszki.
- Ale zobacz jakie to jest urocze. A jeśli to dziewczynka? I jak będzie miała mi za złe, że nie kupiłem jej takiego cudownego kompleciku?

- Jeszcze będziesz miał masę czasu żeby nakupować jej całą masę różowych ciuchów. – brunetka z uśmiechem, teatralnie przewróciła oczami
- A zastanawiałaś się już nad jakimś imieniem?
- Bartuś jest na to jeszcze dużo czasu – dopiero teraz dotarło do dziewczyny, że zdrobniła imię Siatkarza – Przepraszam, przez przypadek.
- Nic się nie stało. – Kurek uśmiechnął się szeroko – No to co jeszcze tylko jakiś wózek, nosidełko, łóżeczko i będzie wszystko.
- I chcesz tak na raz to wszystko kupić?
- A na co mamy czekać, im szybciej tym lepiej. Zaufaj mi.
Brunetka tylko lekko wzruszyła ramionami. Ktoś przyglądający się z boku tej dwójce bez zwątpienia stwierdziłby, że są wspaniałą, kochającą się parą, która oczekuje na przyjście na świat swojego dziecka, a tymczasem rzeczywistość nie była aż tak piękna, a szarość dnia codziennego przysłaniała wspaniale wykreowaną w wyobraźniach postronnych światków relację, jaka łączyła Maję i Bartka. Oboje nie czuli się zbyt komfortowo w zaistniałej sytuacji. Każde z nich nadal czuło, że to wszystko nie jest stracone, szczególnie teraz kiedy dziewczyna była w ciąży, ale zarówno Majka jak i szatyn nie mieli w sobie na tyle odwagi, aby zburzyć mur jaki wyrósł przed nimi w momencie, kiedy brunetka przyjęła oświadczyny Piotrka. Tamtego dnia jakiś rozdział w ich wspólnym życiu został zamknięty i ciężko było im na nowo zacząć wszystko sobie układać. Wbrew pozorom nie jest łatwo wymazać z pamięci przeszłości. Zarówno Bartek jak i Maja cierpieli, nie ulega to żadnej wątpliwości, i trudno im było tak po prostu zapomnieć o tych wszystkich zaprzepaszczonych marzeniach, nieprzespanych nocach czy złudnych nadziejach. Dziewczyna chciała aby pomiędzy nimi znów było jak dawniej, a ich dziecko nie musiało przyglądać się temu jak mamusia z tatusiem tolerują siebie, niemniej jednak zachowują się jak obcy sobie ludzie. Ale żeby nastąpił jakiś przełom brunetka potrzebowała czasu, bardzo dużo czasu…
 
- To już ostatni kurs. – Kurek śmiejąc się głośno postawił na podłodze w sypialni dziewczyny ostatnią torbę z zakupami.
-  Ty chyba naprawdę oszalałeś, wiesz?  - Majka z dezaprobatą pokręciła głową – Przecież równie dobrze mogliśmy to rozłożyć na kilka partii, a nie wszystko tak na raz kupować.
- Nic się nie stało prawda? A teraz spokojnie sobie odpocznij, a ja już będę się zbierał.
- Odprowadzę cię przynajmniej do drzwi.

Chłopak z uśmiechem lekko wzruszył ramionami, poczym odwracając się na pięcie pomaszerował w kierunku wyjścia z mieszkania. Maja szła za nim krok w krok. Kiedy znaleźli się przy drzwiach chłopak odwrócił się w stronę brunetki.
- Dziękuje.
- Za co ty mi dziękujesz, Bartek? To chyba ja powinnam była podziękować tobie, w końcu…
Nie było dane jej dokończyć. Kurek przerwał jej wypowiedź z zachłannością wpijając się swoimi malinowymi wargami w jej usta. Tak bardzo tego pragnęła. Na początku odwzajemniła pocałunek, jednak każda kolejna sekunda powodowała, że przez jej głowę przelatywały setki pytań na które nie była w stanie sama sobie odpowiedzieć. Ale jednego była pewna: ten pocałunek nie powinien mieć miejsca. Gwałtownie oderwała się od szatyna i odruchowo uczyniła krok do przodu. Biorąc głębsze wdechy obserwowała reakcję Bartka. Jego roześmiane tęczówki wpatrywały się w nią z nadzieją.
- Maja, ja…

- Nie kończ, Bartek. – brunetka energicznie pokręciła głową – Po prostu wyjdź stąd i daj mi trochę czasu.
Siatkarz bez zająknięcia posłuchał się jej prośby i szybko obracając się w stronę drzwi wyszedł z mieszkania, zostawiając Majkę samą z jej myślami…
TYMCZASEM
Blanka wychodząc z kancelarii prawniczej nałożyła na nos okulary przeciwsłoneczne. Ślad po uderzeniu Jacka w prawdzie był już blady nie mniej jednak delikatnie odznaczał się od koloru cery dziewczyny. Brunetka widząc Michała siedzącego na ławce i trzymającego na rękach małego Oskara uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Gdyby nie Bąkiewicz pewnie nigdy nie odważyłaby się na taki odważny krok jak złożenie pozwu rozwodowego z orzeczeniem winy Jacka. To brunet usilnie przekonywał ją, że dla dobra siebie i dziecka powinna jak najszybciej zerwać jakikolwiek kontakt ze swoim mężem, a sam zaoferował swoją pomoc i wsparcie. Odkąd kilka dni temu dziewczyna zapukała do jego drzwi z Oskarkiem na rękach Michał od razu się nią zaopiekował. Ich wspólna noc należała do jednych z najwspanialszych chwil w życiu Blanki. W silnych ramionach siatkarza odnalazła to czego usilenie starała się doszukać w Jacku: prawdziwej, bezinteresownej miłości i ogromnych pokładów niewyczerpalnego ciepła i czułości. Z nim czuła się naprawdę bezpieczna, wiedziała, że w razie gdyby jej mąż przypomniał sobie o rodzinie Bąkiewicz nie pozwoli mu po raz kolejny ich skrzywdzić. Brunet doskonale zagospodarował ich czas w taki sposób aby nawet na chwilę dziewczyna nie zostawała sama z Oskarkiem w domu. Zabierał ich na treningu, poznając przy okazji Blankę z całą wesołą kompanią PGE Skry Bełchatów, oboje chodzili na spacery z Małym, oboje robili zakupy, a chłopak nawet nie myślał, aby wyjść gdzieś do znajomych. Poświęcił wszystko dla niej, a swoja postawę tłumaczył tylko jednym, krótkim zdaniem, które spławiało, że serce brunetki było dwa razy szybciej: ‘Kocham cię, Blanka.’. Te trzy słowa z zupełności wystarczyły, aby jej świat z każdym kolejnym dniem nabierał coraz żywszych i intensywniejszych kolorów.
- I jak? – Bąkiewicz z Oskarem na rękach podszedł bliżej dziewczyny – Wszystko się udało?

Blanka lekki pokiwała głową.
- Jeszcze dzisiaj Jacek dostanie pozew do domu. I coś mi się wydaję, że nie będzie z tego powodu zadowolony.
- Tylko mi nie mów, że znów się wycofasz, Blanka. – siatkarz przeszywał ją wzrokiem na wskroś
- Oczywiście, że nie. Wiem, ze powinnam jak najszybciej to zrobić, ale boję się.
- Nie masz czego. – malinowe wargi bruneta subtelnie musnęły jej odsłonięte czoło – Jestem przy was i nie pozwolę aby ten sukinsyn was skrzywdził, rozumiesz?
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie poczym wtuliła się w tors Bąkiewicza…
Siedząc późnym wieczorem w salonie, Michał z uśmiechem na twarzy przypatrywał się wątłej brunetce, którą trzymał w ramionach. Mały Oskar spał już smacznie w pokoju obok, a oni mieli chwilę czasu tylko dla siebie. Wszystko powoli zaczynało układać się tak jak powinno i Bąkiewicz pragnął, aby ten moment trwał w nieskończoność. Kochał ją całym sercem i widząc jak powoli odżywa czuł ogromną ulgę. Jej uśmiech dodawał mu masę pozytywnej energii i sprawiał, że brunet chciał ochronić dziewczynę przed całym złem tego świata, a jako największe zagrożenie uważał Jacka. Gdyby tylko mógł dorwałby go i rozprawił się z nim raz na zawsze. Ten gnojek nie zasługiwał na to, aby bezkarnie przechadzać się po ulicach Bełchatowa.
Przyjemną ciszę, która panowała pomiędzy nimi przerwało głośne pukanie do drzwi.

- Otworze – brunetka szybko oswobodziła się z ciepłego i bezpiecznego uścisku Michała poczym wyszła z pokoju.
Bąkiewicz odprowadzając ja wzrokiem uśmiechnął się delikatnie pod nosem, poczym opierając swoją głowę na oparciu kanapy lekko przymrużył powieki. I to był jego błąd. W parę sekund po tym jak Blanka wyszła z salonu do uszu bruneta doszedł głośny huk i rozwścieczony głos Jacka. Siatkarz momentalnie udał się na przedpokój. Widząc jak blondyn przygwoździł brunetkę do ściany, a jego dłonie mocno zaciskają się na jej nadgarstkach poczuł nagły przypływ wściekłości. 
- Ty suko, jak mogłaś!? – Jacek znajdował się zbyt blisko Blanki
- Zostaw ją! – Michał mocno pociągnął go za koszulkę sprawiając, że mężczyzna puścił brunetkę – I wynoś się z tego mieszkania!

- No proszę któż to taki. – na twarzy męża dziewczyny pojawił się kpiący uśmieszek – Kochanek mojej wspaniałej żony. Najcnotliwszy obywatel pod słońcem, stojący na straży prawa.
- Jeszcze raz ją dotkniesz, a inaczej to załatwię.
- Grozisz mi? – Jacek zaśmiał się cynicznie – Już się boję, wiesz. – blondyn oswobodził się z uścisku Bąkiewicza – A z tobą – wskazał palcem na stojącą w kącie Blankę – jeszcze się policzę. Popamiętasz mnie.
- Wynocha!
Michał pchnął mężczyznę na tyle mocno, że potykając się o próg mieszkania uderzył plecami o balustradę schodów. Jednak nawet siła uderzenia nie spowodowała, żeby z jego twarzy znikną ten cwaniaczki uśmieszek. Poprawiając koszulę Jacek zaczął zbiegać po schodach, a po całej klatce schodowej roznosił się jego kpiący śmiech. Bąkiewicz zamknął drzwi i przekręcił zamek. Podchodząc do szlochającej dziewczyny mocno przytulił ją do siebie. Jego silne dłonie delikatnie głaskały ją po plecach.
- Już dobrze, spokojnie. Nic się nie stało.
- On mi nigdy nie da spokoju Michał. – jej czekoladowe tęczówki szkliły się od łez – Zniszczy mnie, a potem weźmie się za ciebie.
- Nie pozwolę na to.
- Nie uwolnię się od niego, on zawsze będzie.
Malinowe wargi bruneta musnęły jej odsłonięte czoło.
- Już nie długo nie będziesz musiała obawiać się o Jacka. Obiecuję ci to. Słyszysz, obiecuje. 
Michał jeszcze nie wiedział co takiego zrobił, ale jednego był pewien. Musiał sprawić, aby Jacek raz na zawsze zniknął z ich wspólnego życia…

9 komentarzy:

  1. jak dobrze że Bartek zrobił ten krok, a jak opisane było że szalał na zakupach to sama do siebie się uśmiechałam :) i ten pocałunek na końcu, ja rozumiem ze im potrzeba czasu bo ciężko jest zapomnieć to co ich podzieliło, ale mają też coś o wiele cenniejszego co ich połączy już na zawsze dziecko :) Michał musi być teraz ogromnym wsparciem dl Blanki to jak widzę Jacek nie odpuści a będzie chciał jeszcze bardziej pogrążyć jeszcze swoją jak na razie obecną żonę, nawet nie chcę myśleć jakie cyrki może odstawić na rozprawie rozwodowej, bo po nim można się wszystkiego spodziewać

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj jak te wspólne zakupy słodko wyglądały ;D aż sie człowiek sam do siebie uśmiecha. Rzeczywiście wyglądało to tak jakby byli wspaniałą i kochającą się parą, która oczekuje dziecka. Ale oni potrzebują czasu. Będą razem ale muszą odczekać.
    Ciesze się że Blanka złożyła pozew ale zaczynam sie martwić co ten głupi gnojek wykombinuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje, że już niedługo Maja i Bartek znów będą razem :):) a co do tego całego Jacka to mam nadzieje, że zapłaci za całe zło jakie zgotował Blance, która na to nie zasługiwała i dobrze, że ona ma przy sobie Michała, który ją kocha:):) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. no to teraz strach sie bać jaką szopkę odwali Jacek na sprawie rozwodowej (bo że coś odstawi-jestem tego pewna), no i co wymyśli Michał. Ale w sumie dobrze że namówił Blankę na złożenie "papierów"rozwodowych.
    a Majka z Kursonem, cóż można powiedzieć-potrzebują czasu, i wszytsko sobie poukładają

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się boję co takiego Jacek wymyśli... Jest strasznie nieobliczalnym chłopakiem... Dobrze, ze Blanka ma wsparcie w Michale. Coś mi się wydaje, że Bartek i Maja znów będa razem, przecież byli wspaniałą parą i widać że nadal się kochają. Pozdrawiam ;*)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj oj... Tak bym chciała żeby zniknął mur między Mają a Bartkiem. A to że przyszedł i zabrał ją na zakupy i tak się troszczy o przyszłe dziecko świadczy o tym, że chciałby stworzyć rodzinę :) i ten buziak... mmmm ^^
    I brawa dla Blanka, która wreszcie coś przedsięwzięła, żeby zakończyć to małżeństwo... Michał to prawdziwy anioł i szkoda, że na niego wcześniej nie trafiła :) Och, no Jacek oczywiście musi się wtrącać i zatruwać innym życie. Oby tylko rzucał słowa na wiatr...
    Podoba mi się i jakoś jestem dobrej myśli ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję po ostatnim zdaniu,ze nie będzie żadnego zabójstwa,morderstwa i tym podobnych rzeczy? ;) Jak dobrze,ze Blanka ma koło siebie Michała. Fajnie jest mieć kogoś na kogo w każdej chwili można liczyć. Co do Bartka i Majki: jak dobrze,ze wziął sprawy w swoje ręce. Wyobraziłam sobie go biegającego po dziecięcym sklepie i uśmiech sam mi się pojawił na ustach :) Dziwi mnie jednak fakt dlaczego Majka przerwała pocałunek. Przecież tak bardzo go kocha. Mam tylko nadzieję,ze on teraz się nie podda,a ona nie zepsuje tej szansy. Po zapewnieniu ze w następnym odcinku będzie bardzo ciekawie już nie mogę doczekać się następnego :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. jak fajnie że Bartek spotkał się z Majką...
    najpierw zakupy a później ten pocałunek....
    mam nadzieję że teraz już wszystko będzie dobrze;)
    a swoją drogą rozrzutny ten nasz przyszły tatuś;p
    dobrze że Blanka w końcu podjęła właściwą decyzje i złożyła pozew o rozwód...
    martwią mnie tylko groźby Jacka....
    mam nadzieję że nic nie zrobi Blance ani Michałowi...
    czekam na nexta
    pozdrawiam;***
    (kolejna-szansa)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ajjjjj wiesz z zachwytu aż zapiszczałam. To było cudowne!!!. Piękne, wspaniałe i brak mi słów. Majka i Bartek, oni tyle wycierpieli, Bartek tak strasznie ją potraktował- kiedyś, tak raniąc. Słowa bolą, tych wypowiedzianych nie jesteśmy w stanie cofnąć, a jednak Bartek jest w stanie rzucić te całe Włochy dla dziecka i dla niej, ja o tym wiem :) To z tymi zakupami było takie słodkie :)) aj Bartuś jak się przejął rolą tatusia normalnie rozczulająco :)) i ten pocałunek!- to jest jak szansa dla nich nowa szansa :) Co do blanki i Michała, ciesze się, że się nam dziewczyna zdecydowała :)))) na ten cały rozwód, musi w końcu odciąć się od tego pasożyta całego. Michał ją tak kocha, a ona jego :)))))))), nie no ten cały!!!! wrrrr jakbym go dorwała, jak on tak może? przecież on jest nienormalny!.Cudne :)

    OdpowiedzUsuń