wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 16 – „Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą.”


Nim ktokolwiek się zorientował nadszedł grudzień, a co za tym idzie Święta Bożego Narodzenia. Czas podczas, którego powinniśmy się radować z przyjścia Zbawiciela. Okazywać i dawać miłość. Być dla każdego miłym i dobrym. Wszystko powinno być pięknie zrobione. Nawet pogoda postanowiła obdarować Polaków śniegiem i mrozem w ten szczególny czas. Ulice Bełchatowa leżały pokryte grubą, białą warstwą śniegu. Dla dzieci to była ogromna zabawa, ponieważ bez oporu mogły rzucać się śnieżkami. Dla dorosłych puch sprawiał dość spory problem w komunikacji miejskiej, ale wszystkim udzielił się nastrój Świąt i śnieg przestał przeszkadzać. Były to pierwsze białe Boże Narodzenie od wielu lat.
Wigilia. Piękny dzień, który spędzamy w otoczeniu ludzi, których kochamy. Maja ten czas miała spędzić z rodzicami. Tylko we trójkę, a przynajmniej tak jej się zdawało. Nikt jej nie powiedział, że podczas tej kolacji będą państwo Korzeccy. Jej rodzice zgodnie stwierdzili, że ich córka ostatnio zachowuje się dość dziwnie i ta wiadomość może spowodować kolejną ucieczkę, a przecież to miał być wielki dzień dla tych dwóch rodzin. Piotrek właśnie we Wigilię miał poprosić Maję o rękę. Nikt nie miał wątpliwości, że dziewczyna się zgodzi. Wszystko było ustalone od samego początku. Młodzi mieli tworzyć razem wspaniałą parę. Każdy cieszył się tym zdarzeniem, że nie wziął pod uwagę uczuć młodej dziennikarki. Jej zachowanie przez rodziców było nazywane buntem, ale wierzyli, że w końcu jej to minie.
- Mamo, dlaczego naszykowałaś 7 talerzy, skoro powinny być tylko 4? – spytała Maja gdy na kilka minut przed umówioną godziną zeszła na dół.
- Państwo Korzeccy zjedzą z nami kolację w ten wyjątkowy wieczór – w oczach rodzicielki Majki były iskierki radości.
- A to jakaś rodzina dla nas? – spytała Majka z ironią?
- Maja!
- Tak?
- Masz być miła dziś – powiedziała mama dziewczyny i zniknęła w kuchni.
Ciemnooka usiadła na krześle i schowała twarz w dłoniach. Już wiedziała co się dziś stanie. Ten błysk zadowolenia w oku jej mamy mówił wszystko. To dziś miała zostać przyszłą panią Korzecką. W oczach pojawiły się łzy, a ona za wszelką cenę próbowała im nie pozwolić im wypłynąć. Teraz rozumiała swój największy błąd. Mogła wyjść za Bartka kiedy to było możliwe i dziś być może spędzałaby święta u niego w rodzinnym domu, ale nikt nie zmuszałby jej do czegoś czego nie chce. Na szyi miała prezent od Bartka. Niewielkie serduszko wysadzane diamencikami. Ze złości zerwała je i schowała do kieszeni spodni. To był koniec ich związku. Czuła, że ktoś zamknął ją w klatce jak zwierzę w niewoli. A była człowiekiem, który kochał i miał uczucia. Jedna pojedyncza łza spłynęła po policzku. Otarła ją wierzchem dłoni, ponieważ usłyszała głosy gości z przedpokoju. Dzielenie się opłatkiem, kolacja to wszystko minęło jej jak film. W zasadzenie nie pamiętała tego. Jej myśli krążyły wokół Bartka i tego jak ona mu to powie. Wiedziała, że będzie musiała zrobić to jak najszybciej.
W końcu nadeszła chwila, której ona nie chciała. Piotrek wyjął ze swoich spodni niewielkie, granatowe pudełeczko. Uklęknął przed nią, wziął jej prawą rękę w swoją dłoń i otworzył przedmiot. W środku był złoty pierścionek z niewielką perełką. Dziewczynę pocieszył fakt, że to nie był diament. Perła była jak jej łza. A łzą miało być jej to małżeństwo.
- Maju, ja Piotr Korzecki chciałbym Cię prosić w obecności Twoich i Moich rodziców o to, abyś została moją żoną – powiedział mężczyzna uroczystym tonem.
Brązowe oczy rozejrzały się po pomieszczeniu. Jej rodzice wpatrywali się w nią z oczekiwaniem, a państwo Korzeccy byli dumni ze swojego syna. Wszyscy się cieszyli tylko nie ona.
- Tak. Zgadzam się – powiedziała, a po chwili na jej prawej dłoni widniał pierścionek, który ciążył jej jak ogromny głaz.
Kolejnych dni świąt nie pamięta. Spędziła je u państwa Korzeckich poznając dokładniej rodzinę Piotrka. Starała się uśmiechać, ale oczami wyobraźni widziała smutek w błękitnych oczach Bartosza. Uwielbiała do niego mówić Bartosz, ponieważ strasznie się wtedy denerwował. On był jej Bartoszem. A ona była jego Majką. Tylko, że księżniczka wszystko popsuła.
Dzień po świętach zapukała do drzwi Kurka. Było po wieczornym treningu. Z szybko i mocno bijącym sercem stała przed jego drzwiami. W dłoniach trzymała otrzymane dawno temu klucze. Zamierzała mu je oddać. Jeszcze nie wiedziała jak to rozegra, ale wiedziała, że nie zależnie jakby tego nie zrobiła zabije Bartka od środka. W końcu została wpuszczona. Przywitała się z nim buziakiem w policzek, a następnie zdjęła swój zimowy płacz, ale nie zdjęła rękawiczek. Bartek uważnie obserwował poczynania swojej dziewczyny.
- Bartek, ja muszę ci coś powiedzieć – powiedziała Maja.
- Co takiego się stało? Kochanie, jesteś chora? Strasznie blada jesteś. A może ty w ciąży jesteś?
- Nie, Bartek, ja jestem zdrowa. Tu chodzi o coś innego.
- Więc o co? – przeczuwał, że stało się coś złego.
Powolnym ruchem, dziewczyna zdjęła z prawej ręki rękawiczkę. Błękitne oczy Bartka od razu zauważyły delikatny pierścionek. Jego myśli zaczęły galopować z prędkością światła. Stało się to czego tak się obawiał. Stracił ją.
- Oświadczył ci się – powiedział ze złością Kurek.
- Tak. Przepraszam – wyszeptała Maja, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Przepraszam? Tylko tyle masz mi do powiedzenia, po roku związku? Kocham Cię jak wariat. A ty tak po prostu przychodzisz i mówisz mi, że wychodzisz za adwokata! Jesteś żałosna!
- To nie tak – powiedziała Maja, a po jej policzkach spływały łzy.
- A jak?! Wyjaśnij mi to do cholery! Byłem dla ciebie nikim. Głupim siatkarzykiem!
- Bartek, to nie tak. Ja Cię Kocham! Tylko wyobraź sobie, że to ciebie rodzice stawiają w takiej sytuacji. Chciałbyś stracić ich? No chciałbyś?! Nie! Więc czemu do cholery to mnie oceniasz?
- Przez rok mnie zwodziłaś. Przez rok dawałaś nadzieję. A ostatnio nawet uwierzyłem, że będę z dumą mówił moja żona Maja. Wiesz, co traciłem na ciebie tylko czas. Mogłem mieć każdą, gdy ja w tym czasie uganiałem się za jakąś tam studentką – Bartek nie panował nad emocjami, a tym samym nad słowami i sprawiał Mai nieświadomie ból.
- Wiesz co? Nic nie wiesz o mnie i mojej miłości do Ciebie. Myślisz, że gdybym Cię nie Kochała to płakałabym tu teraz przed Tobą? Że byłam z Tobą tylko dlatego, że jesteś sławny? Jakby tak było to nie ukrywałabym tego. Uwierz mi media by już o nas pisały. A ja Cię Kocham idioto. Zresztą. Co to da. Co da moje tłumaczenie? Nic.
- Wyjdź stąd – wycedził przez zaciśnięte zęby Bartek.
Maja, odłożyła klucze na stół i spełniła wolę właściciela. Spojrzała tylko ostatni raz na niego i otarła łzę. Nie zależnie od tego co jej powiedział ona i tak będzie go kochać, bo przecież to była jej prawdziwa miłość. Jej jedyna. Wiedziała, że nie mówił tego poważnie. Ona w to wierzyła i nawet jeśli było inaczej  to nie chciała znać tej bolesnej prawdy. W końcu kochała Bartka, a to, że była za słaba to przecież nie była jej wina. To jej rodzice zrobili z niej tak uległą i posłuszną córkę.
W PIORTRKOWIE – WIGILIA
Michał siedział w swoim pokoju i czekał, aż zostanie zawołany na kolację. Lubił święta, bo wtedy mógł chociaż na chwilę odpocząć od siatkówki. Potrzebował chwili, żeby naładować akumulatory. Co prawda w tym roku już drugiego dnia świąt musiał stawić się na treningu, ale na razie o tym nie myślał. Jego myśli były przy Blance. Od czasu ich wyjścia do kina nie widział jej. Tęsknił za nią. Za jej spojrzeniem, uśmiechem i ustami. Kochał ją jak wariat i nie mógł zrozumieć dlaczego. Ale przecież nie kocha się z jakiegoś powodu. Dla miłości nie jest ważne kto jaki jest. Czasami kochamy kogoś za jego największe wady, bo miłość nie patrzy na zdrowy rozsądek. Pojawia się i tyle. Jest i koniec. I nigdy nie możemy sami od niej odejść. Siatkarzowi nie przeszkadzało, że dziewczyna ma dziecko. Mógł pokochać Oskarka jak swojego syna. Nie widział w tym żadnych przeszkód. Nie traktował by chłopca jak piąte koło u wozu. Byłby jak jego własny syn. Jednak jedyną przeszkodą na drodze szczęścia Michała był mąż blanki. Zaborczy, zazdrosny i zdradzający. Szatyn zacisnął pięści. Zawsze gdy myślał o Jacku jego humor się psuł. Nie mógł zrozumieć jak on może nie doceniać skarbu, który jest obok niego. Blanka była spełnieniem marzeń Michała. Piękna i inteligentna zarazem. Takiej kobiety szukał, która będzie miała swoją pasję i będzie chciała nią go zarazić. Co prawda szatynka na razie nie mówiła wiele o fotografii, ale przecież to tylko kwestia czasu kiedy zacznie mówić jak bardzo kocha robić zdjęcia.
- Chłopaki, schodźcie na dół! – Michał usłyszał głos swojej rodzicielki z salonu.
Poprawił garnitur, który miał na sobie i wyszedł z pokoju. W korytarzu spotkał się ze swoimi młodszymi braćmi: Marcinem i Markiem. Razem w trójkę zeszli na dół. Tradycyjnie podzielili się opłatkiem, a następnie zasiedli do wigilijnego stołu. Panowała rodzinna atmosfera. Po dwunastu pysznych daniach przyszedł czas na prezenty. Trójka braci zaczęła zachowywać się jak dzieci, czemu towarzyszył śmiech ich mamy. Wszystko było tak jak w normalnej rodzinie. Po kilku godzinach spędzonych razem wszyscy udali się do swoich pokoi w celu odpoczynku. Michał sprawdził czy nie dostał żadnej wiadomości. Widniała jedna. Szybko ją otworzył i zobaczył numer Blanki, a następnie krótkie życzenia świąteczne. Uśmiechnął się lekko i zdjął krawat, a po chwili spojrzał przez okno. Na niebie ujrzał spadającą gwiazdę i poprosił ją o jedno: o możliwość dzielenia drogi życiowej z Blanką. Tylko czy to się spełni?

7 komentarzy:

  1. kasia.bielonko@onet.pl18 lipca 2012 18:07

    Dobrze uważasz. Jak ona mogła. ja bym wykrzyczała, że żadnego ślubu nie będzie. I tak samo postąpiłabym jak Bartek, bo jednak rok związku to jest COŚ.
    a u Bąkiewicza hahh ;-) Na prezenty to każdy jest inny. i ja powiadam mu, że jego marzenie sie spełni Oo .;d
    Pozdrawiam
    /niespodzianki-sa-wszedzie/

    OdpowiedzUsuń
  2. poryczałam sie i wybaczcie ale cześć poświęconą Michałowi przeczytałam tak jednym ciurkiem, ja już nie wiem co mam pisać wszystkie argumenty mi się skończyły a nie chce sie powtarzać ze kompletnie nie rozumiem postępowania Majki, kogo ona chce uszczęśliwić,a swoja droga to ten cały Piotrek to też jest dziwny po co się pakuje w małżeństwo bez miłości przecież on dobrze wie ze ona go nie kocha, a Bartka to jest mi tak strasznie szkoda ze aż brak mi słów, ja nie wiem jak z tego się wyplączecie ale trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O niech mnie gęś kopnie co ona najlepszego zrobiła;/ Nie mogła powiedzieć Nie... ;/ Straciła teraz wszystko... Miłość i szanse na normalne życie... A rodzice w końcu musieli by zaakceptować Bartka. Co ona będzie mieć za przyszłość z Piotrem?;/ Będzie siedzieć w dom zapewne i nim sie zajmować a on będzie ją znając życie i tak zdradzać;/ ehh się porobiło;/ współczuje Bartkowi;/
    A co do Michała to na pewno jego życzenie sie spełni ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. to nie tak miało być! nie tak!
    ona miała odmówić!
    a tutaj jeszcze ta kłótnia.. ojej.. ojej..
    kurczę.. ale się porobiło ;(
    Bartek naskoczył na nią bo miał częściowo rację, ale też przesadził.!
    Swoją drogą zaczyna mnie wkurzać Majka. Jak mogła?! ;(
    no, nie.. czekam na następny ii zapraszam do mnie na III ;**
    www.volley-boy-and-girl.blog.onet.pl - ruuda, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. "Tylko, że księżniczka wszystko popsuła."
    Dokładnie! co ona wyprawia w ogóle! Co jest ważniejsze: miłość czy zdanie rodziców?! Przecież musieliby zaakceptować jej związek,jeśli kochają swoją córkę to zaakceptują to. Boże jak ona niedojrzale się zachowuje! Jeszcze bez żadnego protestu przyjęła ten pierścionek. Tak-znienawidziłam ją :D
    Co do Michała to mam nadzieję,że jego i Blanki "romans" nabierze na sile :) Juz się nie mogę doczekać ich razem. Pozdrawiam i gratuluję zdanego egzaminu ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj no nie znienawidze no ;p Wybaczę ci i zwale, że tak musi być a potem to sprostujecie z Tea :D
    no i co, przyparli Maję do muru i jasny ciasny... no zgodziła się ;( oooch, nie lubie ani Piotra ani jej rodziców, wstrętni są!
    A Bartosz... Och biedny Bartuś... Poczuł się skrzywdzony, wiadomo. W końcu to za niego miała wyjść. Jemu odmówiła a Piotra przyjęła. Ech to wszystko nie tak poszło ;/ nakrzyczeli na siebie, dużo niepotrzebnych nieprzemyślanych słów i kurcze lipa... Niech ją porwie w dniu ślubu, co? :D
    A Michaś nam się zakochał i to bez dwóch zdań. Wiem, że by idealnie do niej pasował i synka by zdobył ;) ale ten Jacek... No niech go ktoś zdemaskuje, jego kłamstwa...
    Słodkie było to życzenie :) Musi się spełnić :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej:) Bardzo podoba mi się wasze opowiadanie:) a co do Majki to myślałam, że jednak nie przyjmie jego oświadczyn, ale jak widać zrobiła inaczej. Niestety krzywdzi tym siebie i Bartka, ale mam nadzieje, że w końcu zrozumie i przeciwstawi się rodzicą bo oni nie powinni decydować o jej życiu tym bardzoej że jest już dorosła... czekam z niecierpliwością na następny odcinek :) I chciałabym abyśmie mnie informowały na gg 32765106 o nowych odcinkach lub jak wolicie to na moim blogu [zapomniec-chce] (jest to blog z opowiadaniem o siatkówce)
    Z góry dziękuje i Pozdrawiam:):*

    OdpowiedzUsuń